O wyższości czytania książek nad nieczytaniem

Zabrzmiało poważnie? Spokojnie, to tylko taki tytuł. Obiecuję, że zbyt poważnie nie będzie, choć temat do zabawnych nie należy.

Ucieczka z rzeczywistości

Od marca 2020 roku, z krótkimi przerwami, siedzimy zamknięci w domach. Lockdown, kwarantanna, home office stały się dla wielu z nas codziennością. Minęło półtora roku i zaczynamy coraz intensywniej odczuwać skutki tej społecznej izolacji. Człowiek jest zwierzęciem stadnym, więc nawet największy introwertyk potrzebuje od czasu do czasu kontaktu z drugą osobą.

Jak przetrwać i nie zwariować w tych dziwnych czasach? Co zrobić, gdy światełko w tunelu pojawia się na chwilę i znika, a końca tego wszystkiego nie widać? Parafrazując – gdzie dwóch Polaków, tam trzy rady. 😊 A ja mam jedną.

Czytajmy książki!

Proste? Wiem, że nie jest to popularne. Czytelnictwo w Polsce umiera, a me polonistyczne serce krwawi. Wiadomo, że łatwiej wziąć smartfon, laptopa czy inne ustrojstwo i też oderwiemy się od otaczającej nas pandemicznej rzeczywistości. Dzieci przeszczęśliwe. Cisza. Spokój.

W czasach, gdy całe życie przeniosło się do sieci, łącznie z edukacją, warto się z tej sieci wyrwać. Gdy zbyt mocno w nią się uwikłamy, trudniej będzie się wydostać. Trzeba zastanowić się: co dalej? No właśnie, bo to dalej jest trochę dalej niż sięga wzrok. A poeta pisał „tam sięgaj, gdzie wzrok nie sięga”.

Mądrzy ludzie już dawno zbadali i wyciągnęli wnioski, że czytanie jest dobre. Po prostu dobre i już. Nie ma negatywnych skutków ubocznych. W tym miejscu pewnie odezwą się trzy/cztery osoby, które stwierdzą, że czytanie psuje wzrok. Błagam! Jeśli czyta się w odpowiednich warunkach to nie wpływa to negatywnie na nasz wzrok. Serio.

Co dobrego wynika z czytania?

Dlaczego nie robimy tego co dla nas dobre? Czyżby dlatego, że wymaga to od nas odrobiny wysiłku? Przecież nikt nie obiecywał, że będzie łatwo i to chyba w tym wszystkim jest najpiękniejsze. Nawet odrobina wysiłku włożona w jakąś pracę sprawia, że bardziej doceniamy i szanujemy to, co osiągniemy.

„Gdy się ktoś zaczyta, zawsze się czegoś nauczy, albo zapomni, co mu dolega, albo zaśnie – w każdym razie wygra” – powiedział polski noblista Henryk Sieniewicz.

Czytanie książek rozwija wyobraźnię, ułatwia komunikację, wzbogaca słownictwo, rozwija kreatywność, zwiększa wrażliwość oraz wiedzę ogólną, uczy myślenia, [oddech 😊] uczy odróżniać dobro od zła, rozwija poczucie humoru, wspiera rozwój psychiczny dziecka, wzmacnia poczucie wartości, ułatwia naukę, ćwiczy pamięć. I można tak wymieniać jeszcze długo.

Skupmy się na tym rozwijaniu wyobraźni. Dzieci często utożsamiają wyobrażanie sobie czegoś wyłącznie z marzycielstwem. Ale to tylko mała część. Rozwinięta wyobraźnia pozwala nam przewidywać co się stanie, gdy… Możemy przewidzieć skutki zarówno negatywne, jaki i te pozytywne. Pomaga więc w planowaniu działań. Planujemy, czyli myślimy, kreujemy otaczającą nas rzeczywistość. Wiem, że nie zawsze i nie wszystko można zaplanować, ale też nie można wszystkiego robić spontanicznie.

To zbyt trudny temat dla dziecka

Jest wiele tematów, które dorosłym wydają się trudne. Uważają, że dzieci nie są jeszcze na nie gotowe. Nic bardziej mylnego. Dzieci są małe, ale nie są głupie. Trzeba tylko wiedzieć jak z nimi rozmawiać na te „dorosłe” tematy. I w takich sytuacjach warto sięgnąć po książkę, która pomoże „oswoić” zagadnienie. Strach ma wielkie oczy. Odwagi. Przecież to, że nie będziemy z dziećmi rozmawiać na dany temat, nie znaczy, że on przestanie istnieć. Klasyczne zamiatanie pod dywan. Wiemy, jak to się kończy.

Ekonomia. Brzmi poważnie, ale wcale tak nie musi brzmieć. Jak wytłumaczyć dziecku co to są pieniądze i skąd się biorą? Polecam „ABC ekonomii, czyli pierwsze kroki w świecie finansów”.  Albo inny „dorosły” temat – osoby z niepełnosprawnością. Jak je traktować? Co to jest Zespół Downa? Czy do osoby niewidomej można powiedzieć „Do zobaczenia”? Skąd się bierze astma? Proponuję zajrzeć do „ABC empatii, bo wszyscy jesteśmy tacy sami”. Tak, w tym miejscu nastąpiło lokowanie produktu.😊 Ale jakiego!!! Sprawdźcie!

Ważne, aby zacząć przygodę z czytaniem od najmłodszych lat. Najpierw rodzice czytają dzieciom, później etap wspólnego czytania, potem dzieci czytają same i zamiana ról – dzieci czytają rodzicom – to świetna zabawa, tylko uwaga na dobór lektur. 😊 Żeby nie było tak różowo, nigdy nie mamy gwarancji, że dzieci chętnie będą czytały, ale jeśli nie spróbujemy, to się nie przekonamy.

Jak je zachęcić? Otóż trzeba dać im przykład. Dzieci naśladują dorosłych, obserwują i starają się postępować podobnie. Jeżeli dziecko będzie widziało rodziców, dziadków, ciocie, wujków, rodzeństwo czytających książki, samo chwyci za książkę. Zrobi to w sposób naturalny, nawet się nad tym nie zastanawiając. Wiadomo, że czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na staroć trąci.

W tym miejscu z czystym sercem (sprawdziłam na osobistej córce) mogę polecić serię dla dzieci „Czytam sobie”. To program zbudowany z trzech etapów. Na początek poziom „Składam słowa”. W tym poziomie wszystkie książeczki zawierają od 150 do 200 słów, które tworzą  bardzo krótkie zdania.  Drugi poziom „Składam zdania” – książki posiadające 800-900 słów i co za tym idzie odrobinę dłuższe zdania. Na tym poziomie mali czytelnicy uczą się sylabizowania. No i poziom trzeci „Połykam strony”. Książki zawierają po 2500-2800 słów, czyli przeznaczone są dla dzieci, które potrafią już samodzielnie czytać wyrazami, a nawet całymi zdaniami. Tematyka tych książek jest przeróżna. Myślę, że każdy znajdzie coś interesującego dla siebie.

To ja przeczytam streszczenie, albo obejrzę film

Wiadomo, że jest też dużo pozycji, w których występują ukochani bohaterowie naszych pociech. Może zamiast włączać film  animowany z daną postacią lepiej podsunąć dziecku książkę? Po nastu latach pracy w szkole tysiące razy słyszałam, że uczeń nie przeczytał lektury, ale obejrzał film i nawet przeczytał streszczenie. No i jak wytłumaczyć, że to nie to samo? Mam na to bardzo prosty sposób. W takiej sytuacji proszę Krzysia, Marcina albo Olę, żeby wyobrazili sobie następującą sytuację:

Twój najlepszy przyjaciel właśnie wrócił z wymarzonych wakacji i opowiada ze szczegółami co przeżył. Mówi o tym, jak uczył się nurkować, skakał ze spadochronem, jeździł na wielbłądzie, pływał motorówką czy skuterem wodnym, lepił garnki z gliny, zdobywał górskie szczyty, opychał się lodami, budował zamki z pisaku, obserwował delfiny. Prawi o swoich emocjach i przeżyciach związanych z tymi wszystkimi przygodami. Kiedy czuł szczęście, niepokój, zdziwienie, zaskoczenie, ulgę.

A teraz wyobraź sobie, że to ty byłeś na tych wakacjach i doświadczyłeś osobiście tego o czym opowiada przyjaciel. Jest różnica? Tak samo jest z przeczytaniem książki, a obejrzeniem jej ekranizacji lub przeczytaniem streszczenia.

Wtedy oczywiście dzieciaki dostrzegają różnicę.

Często też spotykam się z opinią, że kanon lektur szkolnych nie jest interesujący i zbyt trudny dla współczesnego pokolenia młodzieży. Po części mogę się z tym zgodzić. Nikt mnie jednak nie przekona, że młody człowiek, który od dziecka dużo czyta nie przebrnie przez Sienkiewicza, Prusa czy innego Żeromskiego. Kwestia treningu. 😊 A co się komu podoba, a co nie – to już kwestia gustu. Nigdy nie można tłumaczyć, że nie czytam nic, bo narzucone przez szkołę lektury są nieciekawe i mnie nie interesują. To czytaj to, co cię interesuje, ale czytaj!

Jak zacząć?

Rodzicu, zaprowadź  dziecko do biblioteki lub księgarni i wspólnie wybierzcie książki. Biblioteka w tej sytuacji może być lepszym wyjściem, bo…

  1. Fachowa pomoc pracownika biblioteki.
  2. Za darmo (a to uczciwa cena😊).
  3. Wyznaczony termin zwrotu motywuje do systematycznego czytania.

Rozumiem też osoby, które lubią kolekcjonować książki, gromadzić własne biblioteczki. Uważajcie tylko żeby nie przesadzić! (w tym miejscu pozdrawiam Prezesa Kupczyka)

W Polsce jest wiele akcji promujących czytanie. Chociażby „Cała Polska czyta dzieciom”, „Narodowe czytanie”, lokalne akcje typu „Czytanie na trawie”, ale jeśli rodzice nie wezmą czynnego udziału, to nie przyniosą one wymiernego efektu.

Fundacja Powszechnego Czytania stworzyła wiele projektów propagujących czytanie, np. #Znajdź Czas Na Czytanie, #Teraz Czas Na Czytanie, #młodzi dzieciom, „Książka na receptę. Recepta na sukces”.  Profesor Barry Zuckerman, dziekan pediatrii w Boston Medical Center, twórca idei włączenia czytania w profilaktykę rozwojowa noworodków i niemowląt, zaczął przepisywać czytanie na receptę 30 lat temu. Udowodnił badaniami jak ogromne ma to znaczenie dla rozwoju mózgu dziecka. Zerknijcie do publikacji autorstwa Marii Deskur „Supermoc książek. Poradnik upowszechniania czytania”.

Rodzice, książki w dłoń!

Gdy już zaczniecie czytać wspólnie wybrane lektury, pamiętajcie żeby o nich rozmawiać. Jeśli dziecko czyta samo, poproście przynajmniej na początku, żeby przeczytało Wam fragment na głos. I chwalcie, chwalcie, chwalcie. Że płynnie czyta, że zmienia intonację, że się „wczuwa”, że zrobiło pauzę w odpowiednim miejscu. Nie ma nic lepszego nad pozytywnym wzmocnieniem. Przenigdy nie każcie dzieciom czytać za karę. Czytanie powinno być zabawą, bo…

Czytanie książek to najpiękniejsza zabawajaką sobie ludzkość wymyśliła”. Wisława Szymborska

Przeczytaliście do końca? Gratuluję. Czytanie jak nic innego redukuje stres. Wystarczy 6 minut, by zredukować stres o 60%

Pozdrawiam serdecznie

Magda