Co dwie półkule, to nie jedna, czyli jak to jest z tą dwujęzycznością

Wsiadasz do auta, nieważne jakiego, wrzucasz jedynkę i ruszasz. Za chwilkę dwójka, trójka – autko dość szybko przyspiesza, prawda? 50 km/h jesteśmy w stanie osiągnąć, zanim przełączymy stację radiową. Jednak każdy przyzna, że przy 100 km/h do 200 km/h już nie pójdzie nam tak łatwo. Wiem, wiem, Panie Clarkson, to zależy od auta.

Taka sama sytuacja panuje w mózgu naszych dzieci. Spokojnie, nie oszalałam, to świadome porównanie i już tłumaczę dlaczego.

To, co się dzieje w naszym mózgu przez pierwsze 3 lata życia to totalny kosmos! 

Nie jestem magistrem biologii, zatem nie zasypię Was terminologią typową dla tej dziedziny, ale z mojej mogę Wam powiedzieć, że to właśnie w tym czasie rozwijają się nasze zdolności językowe. Pracują nad tym obie półkule mózgu – prawa (to nasza intuicja, artyzm, spontaniczność, języki obce) i lewa (intelekt, analiza, ułamki i całki) JEDNOCZEŚNIE. Co dwie, to nie jedna, prawda? Wyobraźcie sobie, że kroicie warzywa na sałatkę dwiema rękoma i dwoma nożami – rach, ciach i sałatka gotowa! A gdyby jedno Wasze oko czytało jedną stronę, a drugie drugą stronkę książki? Ależ by się czytało! Ja wiem, trochę już mnie poniosło, ale chcę Wam pokazać co można osiągnąć, jeśli pracujemy na podwójnych obrotach, bo jak inaczej nazwać pracę naszego mózgu do 3 roku życia, skoro chłonie on wszelkie umiejętności całym sobą? Nie ma podziału na prawą i lewą półkulę. Można by nawet pokusić się o stwierdzenie, że posiadamy supermoce.

Nasz mózg rozwija się od samego poczęcia

Już w 10 tygodniu ciąży jest złożonym narządem! Wyobraźcie sobie orzech włoski – bo takiej wielkości jest 10 tygodniowy płód, a w nim już złożony mózg! Prawdziwa magia rozgrywa się w brzuchu każdej przyszłej mamy 🙂 Ale nie o tym dzisiaj. Jak zapewne wiecie podstawowym elementem budowy naszego układu nerwowego są neurony. Ich ilość od urodzenia jest taka sama. Jednak to, na co właśnie mamy wpływ poprzez stymulowanie mózgu i pobudzanie go do pracy to ilość synaps – czyli tych magicznych połączeń między neuronami. Im bardziej pobudzamy nasz mózg, tym więcej połączeń się wytwarza, tym są trwalsze a my – mądrzejsi, po prostu 🙂 Spójrzcie tylko na tę grafikę pochodzącą z książki What’s going on in there? (Eliot, 1999). Przedstawia ona neurony i połączenia między nimi (z obszaru kory mózgowej odpowiedzialnej za emocje i pamięć) w wieku (od lewej) noworodkowym, 3 miesięcy i 2 lat. Przyznacie, że ten progres robi wrażenie?

Skoro już wiemy, że do 3 roku życia nad naszym rozwojem pracują po równo dwie półkule mózgu, to powinniśmy tę informację wykorzystać do tego, aby mózgi naszych dzieci nieustannie stymulować, światłem, dźwiękiem, smakiem, zapachem, dotykiem – krótko mówiąc, trzeba działać na wszystkie zmysły jakie posiadamy. Im więcej drzewek jak na zdjęciu wyżej, tym lepiej 🙂 Ja jednak skupię się na dźwięku – na dźwiękach dwóch języków chłoniętych od urodzin.

Rodziny dwujęzyczne

Rodziny dwujęzyczne możemy dziś spotkać coraz częściej ze względu na wielokulturowość świata, migracje… Co by tu dużo mówić, możemy zakochać się nie tylko w Polaku, czy w Polce 🙂 Pozwólcie, że będę bazować na przykładzie rodziny Juliana, którego już za chwilkę poznacie w wywiadzie, jaki poczyniliśmy razem. 🙂 Julian jest Anglikiem, który mieszka w Trójmieście, ma żonę Polkę i wychowują dwójkę chłopców: Alexa i Bena. Chłopcy są dwujęzyczni, mówią po polsku i po angielsku – w obu językach czują się jak ryby w wodzie! Ale jak to się stało, że potrafią posługiwać się dwoma językami – polskim – z wiadomych względów – mieszkają w Polsce, ale też angielskim, skoro nigdy nie robili sobie żadnych fiszek i nie uczyli się czasowników nieregularnych? 

Otóż ich mózgi zrobiły to za nich, bez ich wiedzy, bez ich intencji. Już kiedy byli w brzuchu swojej mamy, Julian dbał o to, by ich mózgi zaprzyjaźniły się z brzmieniem, tonem i melodią języka angielskiego. Może niektórych dziwić fakt, że przyszli tatusiowie rozmawiają z brzuchem swoich wybranek 🙂 Ależ proszę się nie dziwić! Po pierwsze, już wtedy budują więź z jeszcze nienarodzonym małym bobo, a po drugie po porodzie dziecko już rozpozna głosy swoich rodziców! Czy to nie piękne? Ale prócz tego, że jest to niepodważalnie słodkie i urocze, to pokazuje, że mózg już w okresie prenatalnym uczy się dźwięków.

Powróćmy do Juliana. Dumny tatuś od samego urodzenia mówił do swoich chłopców tylko po angielsku (ach, ten brytyjski akcent!). Mama natomiast zwracała się do nich po polsku. I tak z dnia na dzień, małe bobasy, a właściwie mózgi tych małych bobasów chłonęły dwa systemy językowe, dwa systemy dźwiękowe, głoskowe, dwie różne melodie języka. Potem nagle BAM! Kiedy stawiali pierwsze kroki w mówieniu, już wiedzieli, że do taty trzeba zwrócić się w innym języku niż do mamy! Czy to nie jest niesamowite? Ale co ja tu będę więcej mówić, zapraszam serdecznie na wywiad z Julianem, który był bardzo uprzejmy podzielić się detalami drogi jego synów do dwujęzyczności 🙂

https://www.youtube.com/watch?v=rVdO7mP3YUA

Myślę, że korzyści dwujęzyczności każdemu z nas narzucają się same. Znamy drugi język, mówimy płynnie, wszystko rozumiemy, bajka! Wspominałam wcześniej o neuronach, synapsach… Wiem, wiem, dość pobieżnie, jednak jestem filolożką i nauczycielką, a nie biolożką 🙂 Jednak to, co powinniśmy pamiętać to to, że naprawdę mamy wpływ na ilość synaps – połączeń nerwowych – na to jak bardzo rozgałęzione drzewka będą zamieszkiwać lasy naszego mózgu. Nauka jednego języka to już spory bodziec dla mózgu. A dwóch? Proszę Państwa. Cóż tam się dzieje! Gdybyśmy tylko mogli usłyszeć te synapsy, dendryty rozwijające się tu i ówdzie!

Środowisko dwujęzyczne może mieć tylko pozytywny wpływ na dziecko

Korzyści językowe to jedno, ale dwa języki to dwie kultury, różne religie, tradycje, przyzwyczajenia. Mówi się, że dzieci dwujęzyczne są pewniejsze siebie, bardziej otwarte, empatyczne. Dziecko widzi, że nie ma jednej konkretnej drogi, jest ich wiele, ludzie nie tylko mówią, ale i żyją różnie – piękna lekcja tolerancji i empatii. Moja ulubiona! I tak mi tego jeszcze brakuje w Polsce! Negatywny wpływ dwujęzyczności może przejawiać się w tym,że dziecko w pewnym momencie może zacząć się buntować, zamykać na któryś z języków, może czuć się bardzo skonfundowane, lub jak w oryginale – confused 🙂 Ale to też jest tylko etap, naturalny, do przejścia. Jednak też etap nie zawsze obecny – co udowadnia nam Julian.

Niektórzy rodzice mogą obawiać się, że ich dziecko może później zacząć mówić ze względu na przyswajanie dwóch systemów językowych jednocześnie. Cóż, teoria mówi, że to całkiem możliwe. Ale mówi również, że to normalne zjawisko, nic groźnego. Mózg musi nie tylko przetworzyć dwa systemy językowe, ale również dwa systemy skojarzeniowe – tzw koncepty. Przykładowo, jeśli zapytacie Polaka co robi w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia, odpowie,że odwiedza rodzinę czy idzie do kościoła. Anglik, dla odmiany, odpowie, że idzie na zakupy, bo wtedy są świetne wyprzedaże (tzw. Boxing Day). Oczywiście to są tylko przykłady, znam bardzo dobrze Polaków, którzy odpowiedzą, że idą na imprezę, jak i Anglików, którzy cały dzień spędzą z rodzinką wcinając żelki na kwiecistej sofie 🙂 To są dwa różne koncepty, których też się uczymy się przyswajając język obcy, bo język to nie tylko narzędzie komunikacyjne, ale też cała siatka nowych pojęć. Uczymy się kultury, stylu życia. Zatem u każdego dziecka tempo przyswajania dwóch języków na raz może się różnić i nie ma się absolutnie czym martwić, jeśli 3 letnie dziecko jeszcze nie mówi. Oczywiście powinno mówić cokolwiek, nawet pojedyncze słowa, nieważne w którym języku. Ale naprawdę nie trzeba spodziewać się książkowych etapów rozpoczęcia mowy.

A co jeśli jeden język będzie mniej rozwinięty niż drugi?

Jeśli tak jest, to oznacza, że ten mniej rozwinięty jest mniej stymulowany. Oczywiście to nie jest powód do paniki. Pamiętajmy, że nauka języka to proces. Nawet mówiąc w jednym języku poznajesz go przez pierwsze kilkanaście lat swojego życia, a może nawet całe życie – przecież jest masa słów, których nie znamy 🙂 Nasza fundacyjna koleżanka Margareta mieszka w Brukseli. Jej dzieci najprawdopodobniej w przyszłości (jeśli nadal będą mieszkać w Belgii) będą lepiej władały językiem francuskim niż polskim, ponieważ używają go w szkole, a w wieku nastoletnim jego natężenie jeszcze bardziej zwiększy się poprzez bogatsze życie towarzyskie. Chyba, że będzie to towarzystwo polskie, wtedy dalej te dwa języki będą miały podobne natężenie. Nie ma tutaj żadnej reguły. Równie dobrze mogą władać polskim i francuskim symultanicznie bez mniejszych problemów, tak jak to jest w przypadku Alexa i Bena. W pewnym momencie mogą wybierać ten język, w którym łatwiej będzie im się porozumieć. Często też pojawiać się może tzw. code-switching, czyli przeskakiwanie z jednego języka na drugi – w jednej wypowiedzi. Ja tak mam bardzo często z moją siostrą. Obie jesteśmy absolwentkami filologii angielskiej, ona mieszka w Anglii od ponad 15 lat (co jest tutaj ważnym czynnikiem, gdyż jest teraz bardziej zangielszczona, niż spolszczona :)) i często łatwiej jest nam nagle użyć pewne słowo po angielsku, ponieważ:

a) albo zapomniałyśmy jak to jest po polsku, a angielskie słowo pierwsze przychodzi na myśl,

b) albo tak jest po prostu łatwiej i szybciej.

Przykład?

Słowo busy – Jak było wczoraj w restauracji? – Bardzo busy. I obie wiemy o co chodzi! Po polsku powiedziałybyśmy „oj dużo ludzi, dużo pracy”. A angielski nam serwuje na to wszystko jedno proste słówko. Tak, ja wiem, to nas językowo troszkę rozleniwia. Ale jak ułatwia i usprawnia komunikację! Zwróćcie uwagę na to, że ZATŁOCZONA restauracja, RUCHLIWA ulica i ZAJĘTA mama to jedno angielskie słowo BUSY. Easy, prawda? O, i tu też wkradł mi się code-switching :).

Nie zawsze jest też tak, że kiedy dzieci posługują się dwoma językami równomiernie to tak już zawsze pozostanie. Jeśli w ich życiu coś się zmieni, wrócą do Polski, do polskiego środowiska, telewizji, radia – polski będzie otaczał je z każdej strony, to owszem, drugiego języka nagle nie zapomną i dalej będzie ich drugim wiodącym, jednak wtedy polski będzie tym dominującym, a mózg przestawi się na polskie koncepty. Po pewnym czasie oczywiście.

Dwujęzyczność to temat na co najmniej pracę dyplomową. Tak było w moim przypadku, stąd też zainteresowanie tym tematem. Są różne rodzaje tego zjawiska, możemy być dwujęzyczni w różnym stopniu – to wszystko zależy od poziomu zaawansowania dwóch języków względem siebie. Jednak moim celem dzisiaj jest pokazanie, że warto wiedzieć jak – generalnie – dwujęzyczność wpływa na nasz rozwój. W moim pierwszym artykule wspominałam o Helen Doron – jako o metodzie języka angielskiego idealnej dla dzieci. Jeśli polega ona na ciągłym powtarzaniu przez dziecko nauczonych wyrażeń, bardzo częstym i regularnym słuchaniu nagrań i melodyjnych piosenek – to tylko potwierdza, że jest to sposób, który wykorzystuje nasze naturalne zdolności i po prostu ROZWÓJ naszego mózgu!

Im starsi jesteśmy, tym nauka drugiego języka jest trudniejsza, nie wspominając już o poprawnej wymowie innych głosek. Im wcześniej zaczniemy, tym korzystniej dla nas.

Będąc na niższych biegach szybciej wskoczymy na wysokie obroty

Działajmy w porę. Uczmy dzieci od najmłodszych lat. Języków, jazdy na rowerze, liczenia, gotowania. A z językiem obcym oswajajmy już od urodzenia. Wykorzystajmy to, czym obdarzyła nas matka natura i stwórzmy całe lasy trwałych synaps w młodziutkich mózgach. 🙂

Do następnego!

Kasia

Katarzyna-Muzyka-Jacheć_CFF_pedagog